Część IV. Jak typowy system przechowywania mnoży problemy?
Paweł Baziuk
Problematyka przechowywania z reguły kojarzy się z wyzwaniami małej przestrzeni lub źle zorganizowanymi systemami meblowymi. Jednak moim zdaniem przeszkody leżą zupełnie gdzie indziej.
Problematyka przechowywania z reguły kojarzy się z wyzwaniami małej przestrzeni lub źle zorganizowanymi systemami meblowymi. Jednak moim zdaniem przeszkody leżą zupełnie gdzie indziej.
Jak przechowywanie może wpływać na naszą codzienną pracę? Czemu źle zarządzany magazyn ma przełożenie na obroty kliniki? Porozmawiajmy o bolączkach przechowywania.


Czemu warto zajmować się problematyką przechowywania?
Przechowywanie w gabinecie to kwestia ważna tak samo, jak wygodny unit, czy zgrana praca z asystą. To, jak szybko asysta jest w stanie skompletować zestaw do bieżącej procedury, czy to, jak łatwy ma dostęp do materiałów i narzędzi, wpływa nie tylko na jej komfort pracy, ale też na szybkość i sprawność funkcjonowania całej kliniki. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo w grę wchodzą też kwestie bezpieczeństwa, prawdopodobieństwo popełnienia błędu, czy przestrzeganie procedur w przypadku nieprzewidzianych sytuacji.
Przechowywanie to skomplikowany system, w którym jeden błąd może zacząć rosnąć w tempie wykładniczym, dlatego uważam, że warto przyjrzeć się jego pułapkom.
Status quo – co charakteryzuje najczęściej spotykany system przechowywania?
Z reguły gabinety posiadają dosyć rozbudowany system przechowywania. Obejmuje on szeroką zabudowę meblową, asystory jezdne i pomniejsze elementy np. dyspensery. Zazwyczaj wiąże się to z chęcią ulokowania w gabinecie wszystkich potrzebnych i ewentualnie potrzebnych narzędzi i materiałów. Takie rozwiązania często dążą do samowystarczalności gabinetu. Jednak uważam, że takie nastawienie ma, de facto, negatywny wpływ na pracę kliniki, a samowystarczalność przy odpowiednich systemach organizacji nie jest wcale potrzebna.
Na jakich płaszczyznach klasyczne przechowywanie zawodzi?
Mnożenie obowiązków i kosztów
Aby rozbudowany system przechowywania działał poprawnie i był funkcjonalny, wymaga dobrej organizacji, systemu orientacyjnego (systemu, który ułatwia rozpoznawanie położenia elementów) i znajomości procedur przez personel. Na te ostatnie składają się m.in. pilnowanie stanu magazynowego, ułożenia elementu, kontrolowanie ryzyka skażenia wysterylizowanych narzędzi i dat przydatności materiałów.
Taka ilość obowiązków dla jednego gabinetu to dużo – mnożąc ją przez każdy kolejny gabinet, otrzymujemy czasochłonne i skomplikowane zadanie, które w znacznym stopniu obciąża personel. Po pierwsze, personel musi być szczegółowo przeszkolony, a procedury dostosowane do rozkładu przestrzeni magazynowej w każdym gabinecie. To nie tylko kwestia przeznaczanego na to czasu, ale też większe zagrożenie, jeśli chodzi o pomyłki, czy zwykłego ludzkiego zapominania, gdzie znajduje się dany element. Skala wyzwania zwiększa się podczas wdrażania nowego personelu, który musi nauczyć się wszystkich pisanych i niepisanych procedur zanim zacznie efektywnie pracować. Jeśli każdy gabinet zabiegowy jest inny, komplikacje wzrastają wykładniczo.
Mnożymy też ilość kosztów – każdy gabinet zawiera zduplikowane narzędzia, materiały i akcesoria, które przecież nie są używane cały czas, ale są na miejscu, gdyby pojawiła się taka potrzeba. A co, gdy personel przeoczy sytuację, gdy w danym gabinecie przez dłuższy czas nie wykonuje się danych procedur? Niektóre materiały ulegają przedawnieniu i nadają się tylko do utylizacji. Więc tak naprawdę nie płacimy za to co jest potrzebne, ale też za to, co znajduje się w zapasie. Pamiętajmy też, że powielanie dużej zabudowy meblowej dla każdego gabinetu, to kolejne wydatki. Jednocześnie większa przestrzeń na przechowywanie oznacza potrzebę korzystania z większych pomieszczeń, a tym samym wyższe koszty najmu.
Niedopasowanie do sposobu pracy
Tak, jak w przypadku asystorów jezdnych, rozbudowany system przechowywania również okazuje się niedopasowany do codziennej pracy lekarza i asysty. Przede wszystkim chodzi o jego rozmiary i poziom skomplikowania. Potężne, przeskalowane zabudowy meblowe z racji oczywistych fizycznych ograniczeń nie mogą znajdować się blisko obszaru pracy operatorów. Z reguły ustawiane są w oddaleniu od unitu w różnych częściach gabinetu. A to sprawia, że aby pobrać jakikolwiek materiał, czy narzędzie asysta będzie musiała wstać lub przynajmniej przemieścić się na siedząco. I to nie do jednego punktu, a kilku. Oznacza to oderwanie uwagi od pacjenta i zwykłą stratę czasu (biorąc pod uwagę ile razy w ciągu dnia występuje taka sytuacja).

Z drugiej strony, asysta musi doskonale znać położenie wszystkich elementów w zabudowie meblowej. Oczywiście używa się systemów oznaczeń, które w tym pomagają, ale im bardziej przeskalowane przechowywanie – tym bardziej skomplikowany system. Uważam, że podczas procedury, asysta powinna być skupiona na pacjencie i lekarzu, a nie na pamiętaniu gdzie co się znajduje. Jednak ten problem znacznie eskaluje, gdy przyjrzymy się realnemu przebiegowi codziennej pracy.
Teoria samowystarczalnego gabinetu kontra codzienna praktyka
Zdaję sobie sprawę z tego, że personel w codziennej pracy mierzy się z wieloma wyzwaniami, gdzie często szybka reakcja jest najważniejszą rzeczą. Kwestie porządku i organizacji schodzą wtedy na dalszy plan. Jest to zrozumiałe, natomiast uważam, że właśnie dlatego dobry system przechowywania powinien sprawiać, że personel może się zająć tym, co najważniejsze, nie martwiąc się o resztę.
Ile razy zdarzyła się sytuacja, że skończył się zapas danego materiału w gabinecie i personel był zmuszony pożyczyć go z innego? A narzędzia, których nie można dzisiaj znaleźć, bo zostało pożyczone do innego gabinetu odłożone w inne miejsce?
W sytuacjach, gdy nie mamy dużo czasu, skomplikowany i przeskalowany system przechowywania zaczyna działać przeciwko nam. Trudno jest znaleźć konkretne elementy, szczególnie w innym gabinecie – zaczyna się bieganina i powolny chaos. Sytuacja ma się jednak gorzej na późniejszym etapie. Czy pamiętaliśmy, aby uzupełnić materiały pobrane z innego gabinetu? Czy odłożyliśmy wszystko na swoje miejsce? Pożyczając materiały z innego gabinetu nie eliminujemy problemu, tylko przesuwamy go w inne miejsce i na później.
Wyżej wymienione problemy w pojedynkę wydają się być prozaiczne. Ale biorąc pod uwagę cały dzień pracy i mnożąc go poprzez każdy gabinet – problemy zaczynają wzrastać wykładniczo. Stany magazynowe stają się trudne do kontrolowania, natomiast tworzenie bałaganu – bardzo łatwe. W takich warunkach popełnienie błędu przez personel, czy to ze względu na chaos, czy niewydolną organizację, jest o wiele bardziej prawdopodobne.
Dodatkowo, im więcej czasu przeznaczamy na ciągłe organizowanie pracy i rozwiązywanie problemów generowanych przez niedostosowany system, tym mniej go mamy dla pacjentów. Poświęcane przy wizycie każdego pacjenta minuty na szukanie narzędzi, czy pożyczanie materiałów z gabinetu obok, pod koniec dnia przeradza się w spory zasób zmarnowanego czasu. Pomnóżmy to razy pięć dni w tygodniu, a potem przez cztery tygodnie w miesiącu. Ile czasu, który można by było przeznaczyć na przyjęcie dodatkowych pacjentów, straciliśmy? Ile nas to kosztowało? Strata czasu przeradza się w stratę pieniędzy. Ale wszyscy chyba do tego przywykliśmy
Jakie funkcje powinna spełniać alternatywa dla klasycznego systemu przechowywania?
Wiele aktualnych problemów wynika z przeskalowania. Optymalny system powinien być prostszy i bardziej zredukowany. Wpłynie to znacząco na wygodę pobierania materiałów, organizację miejsca i kontrolowanie stanów magazynowych. Jednocześnie jego długofalowe utrzymywanie nie powinno generować dodatkowych kosztów. Długo szukałem systemu, który nie tylko spełni te przesłanki, ale też nie wpłynie negatywnie na samowystarczalność gabinetów i jednocześnie będzie przygotowany na niespodziewane sytuacje. Omówię go dokładnie w kolejnym artykule.
.