Część I. Jak zaplanować ergonomiczny gabinet stomatologiczny? Najczęstsze przeszkody i funkcjonalne rozwiązania

Część I. Jak zaplanować ergonomiczny gabinet stomatologiczny? Najczęstsze przeszkody i funkcjonalne rozwiązania
Opublikowano dnia : 01.04.2025

CYKL: Efektywne zarządzanie czasem, przestrzenią, personelem i materiałami w praktyce stomatologicznej

Część I: Jak zaplanować ergonomiczny gabinet stomatologiczny? Najczęstsze przeszkody i funkcjonalne rozwiązania.

Paweł Baziuk
 

Co sprawia, że nie możemy pracować wygodnie w gabinecie stomatologicznym? Jak szukać rozwiązania?
Praca stomatologa ulega ciągłym zmianom i ulepszeniom, jednak jedna rzecz pozostaje stała – potrzeba wygodnej i efektywnej pracy, słowem ergonomicznej. Jak więc pracować w taki sposób? Co sprawia, że wygoda jest ograniczana? I jakie rozwiązania mogą to zmienić?  Zapraszam na serię artykułów o ergonomicznym projektowaniu gabinetu.

 

 
                                      1. Zasięg asysty i lekarza.


Jak można zdefiniować wygodę pracy stomatologa i co sprawia, że często jest ograniczana?

Oczywiście, wygoda dla każdego oznacza coś innego. Jednak myślę, że jesteśmy w stanie stworzyć wypadkową takiej cechy i jest nią praca bez przeszkód. Stanowisko pracy powinno ją umożliwiać praworęcznemu lekarzowi w pozycjach od godziny 9 do 12, bez konieczności nienaturalnego sięgania, skręcania lub nachylania ciała i przybierania innych niezdrowych pozycji. A także bez bieganiny po gabinecie czy czekania na asystę. Uważam, że każda taka sytuacja jest z założenia niepotrzebna, a sam zamysł gabinetu powinien zawsze dążyć do odciążenia lekarza.

 
              2. Oznaczenie pozycji operatorów na godzinach

Stomatologia cały czas dostarcza coraz bardziej rozbudowane i funkcjonalne rozwiązania. Ugruntowanie pracy na cztery ręce, skomputeryzowane unity, rewolucja w postaci cyfryzacji pacjenta – to wszystko ma podnosić jakość i komfort pracy. Mimo to od lat widzę te same, nierozwiązane problemy i gabinety, które po prostu nie są w stanie zapewnić wygody lekarzom.
Trzy najważniejsze kwestie, które ograniczają przydatność rozwiązań:
Niepełne wykorzystanie
Skuteczność danego rozwiązania jest z reguły planowana z założeniem, że użytkownik będzie postępował zgodnie z instrukcjami. Jeśli korzystamy z niego w niepoprawny sposób, albo nie wykorzystujemy wszystkich wskazanych możliwości, trudno wymagać, aby wymiernie poprawiało naszą pracę. Na przykład prawidłowa praca na cztery ręce wymaga, aby asysta cały czas znajdowała się przy lekarzu. Jeśli jednak procedura jest taka, że asysta musi wstawać podczas zabiegu, cała idea pracy duo jest zaburzona.
Niedostosowane otoczenie
Większość urządzeń czy procedur działa w układzie wraz z pozostałymi elementami gabinetu – jest to system naczyń połączonych. Nawet świetne rozwiązanie, które jest jednak ograniczane przez możliwości czy funkcjonowanie otoczenia, tworzy w tym układzie nowy problem i nie będzie rozwiązaniem, które coś zmieni. Przykład? Mebel ze świetnym systemem organizacji, który ma nam tym samym zaoszczędzić czas podczas pobierania materiałów, jest ustawiony tak, że trzeba do niego każdorazowo wstawać. Z jednej strony jest funkcjonalny, z drugiej niedopasowane otoczenie tworzy inny problem, a my w konsekwencji wychodzimy na zero.  
Pozorna funkcjonalność
Nie wszystko co nowoczesne jest pożyteczne – nowsza technologia czy wielość funkcji i zastosowań z reguły są pomocne i rozwojowe, ale nie są tego gwarantem. Często rozbudowane urządzenia w pewnym momencie mijają się ze swoją pierwotną funkcją. Zaobserwowałem to na przykładzie komputeryzacji unitów – lekarze dostają rozbudowane ustawienia, ale jeśli wymaga to od  nich ciągłego odwracania uwagi od pacjenta,  unit przestaje spełniać swoją funkcję.
Jakie codzienne sytuacje sprawiają, że nie możemy pracować wygodnie?
Status quo
W gabinetach stomatologicznych z reguły funkcjonuje podobny układ. Konsola jest ustawiona z boku unitu, pod konsolą zawieszona jest tacka na najpotrzebniejsze instrumenty. Reszta elementów czeka na asystorach jezdnych, ustawionych przy unicie tak, aby można było do nich łatwiej sięgnąć. Unit jest wyeksponowany na środku pomieszczenia niezależnie od układu zabudowy meblowej w gabinecie. Asysta ma za zadanie podawać w czasie zabiegu potrzebne narzędzia i materiały z asystora jezdnego, a w razie potrzeby może je pobrać z zabudowy meblowej. Na pierwszy rzut oka taki układ wydaje się funkcjonalny – zespół ma do wszystkiego dostęp, po wszystko może sięgnąć lub do tego podejść. Problem pojawia się w momencie korzystania z takiego układu.


 3. Klasyczny układ gabinetu - wraz z asystorem jezdnym, szeroką zabudową meblową i dużymi odległościami.

Wymuszanie niezdrowych pozycji

Układ gabinetu często nie jest dostosowany do naturalnych ruchów operatorów, niejako wymuszając nieoptymalną pracę. Pod hasłem „ruchy operatorów” mam na myśli codziennie, typowe zachowania takie jak sięganie po instrumenty i materiały, zmiany ustawień unitu czy odkładanie elementów. W ich trakcie operatorzy często muszą zajmować niewygodne pozycje, niepotrzebnie je zmieniać, czy nienaturalne po coś sięgać. Wymusza to na nich otoczenie pracy. Przykład – pod blat asystora jezdnego nie możemy wsunąć nóg, więc sięgając do niego musimy się automatycznie wychylić. Jeśli ustawimy go z boku, to musimy skręcić ciało. Tacka pod konsolą ustawiona blisko asysty odsuwa od niej instrumenty rotacyjne. Mebel z materiałami do procedur jest ustawiony na tyle daleko, że skorzystanie z niego za każdym razem wymaga opuszczenia stanowiska przy pacjencie.

 

 4. Klasyczny problem w typowym ustawieniu konsoli i tacy - zbyt duże odległości uniemożliwiają efektywną pracę

Każda taka sytuacja sprawia, że codziennie operatorzy są zmuszeni wykonywać masę niewygodnych i niezdrowych ruchów. Dodatkowo, za każdym razem dochodzi do rozproszenia uwagi, która cały czas powinna być skupiona na pacjencie.
Jednocześnie myślę, że nikogo nie zaskoczą te sytuacje. Niestety, stały się normą. Po godzinach odbijają się na czasie i płynności procedur, a po latach – na zdrowiu. I tu pojawia się zasadnicze pytanie: Dlaczego lekarz musi pracować niewygodnie? Nie widzę ku temu żadnej przesłanki.

System przechowywania, który generuje problemy

Z reguły gabinety stomatologiczne posiadają rozbudowany i rozproszony system przechowywania, w postaci obszernej zabudowy meblowej oraz asystorów jezdnych. Z pozoru wydaje się to funkcjonalne, jednak w czasie zabiegu wychodzi na jaw, jak bardzo takie klasyczne rozwiązanie jest niedopasowane do specyfiki pracy zespołów stomatologicznych i jak obciążające jest zarządzanie nim.
Uważam, że optymalny system przechowywania powinien być na tyle prosty, aby nie wymuszał dodatkowego skupienia podczas zabiegu. Tymczasem tradycyjny system na każdym etapie wymaga dodatkowej pracy. Elementy potrzebne do procedury  znajdują się  w kilku różnych miejscach. Trzeba je osobno pobrać i pamiętać o ich lokalizacji – nawet jeśli te lokalizacje są opisane, ich ilość jest zbyt duża, aby można je było łatwo zapamiętać. Problemy są najbardziej widoczne, gdy pojawia się nieprzewidziana procedura. Kompletowanie na cito nowego zestawu materiałów i narzędzi wiąże się z wstawaniem od pacjenta, przeszukaniem kilku miejsc przechowywania, często pożyczeniem czegoś z innego gabinetu. Przy tym jest to dosyć chaotyczna i nerwowa sytuacja. Nieprzewidziane procedury nie pojawiają się codziennie – ale pokazują, jak system przechowywania, który pozornie ma być gotowy na wszystko, jest wadliwy.
Nie dość, że nie działa, to tworzy dodatkową pracę związaną z jego utrzymaniem. Należy uzupełniać zużyte materiały nie w jednym magazynie, ale w każdym z gabinetów, pamiętać o pożyczonych elementach, czy nadzorować okresy ważności materiałów. System staje się przeskalowany i niewydajny, jednocześnie nie będąc funkcjonalnym w czasie procedury.  

Nieskuteczne rozwiązanie

Cały czas wspominam o możliwości całkowitego skupienia się na pacjencie, a przecież między innymi po to powstała praca na cztery ręce. Jeśli układ gabinetu i przechowywanie nie są prawidłowo dopasowane do lekarza, to właśnie wsparcie asysty powinno te problemy zniwelować. Jednak te niedogodności wpływają negatywnie także na asystę, a sama praca na cztery ręce często nie jest w pełni realizowana.


Ryc. 5. Jedna z prawidłowych pozycji operatorów przy pracy na cztery ręce.

Jak bolączki klasycznego układu gabinetu uwypuklają się w trakcie pracy na cztery ręce?  Asysta nie jest w stanie podać lekarzowi narzędzia z konsoli, jeśli ta konsola jest po jego prawej stronie. Tak samo jest z tacą przy konsoli, na której trzymane są narzędzia lub materiały. Jeśli asysta ma podawać lekarzowi wszystko, to te elementy muszą być w zasięgu jej/jego ręki, a żeby nie przecinać pola roboczego lekarza, powinny być łatwo dostępne. W założeniu lekarz jest skupiony na pacjencie – nie musi odrywać wzroku, ani po nic samodzielnie sięgać, wszystko podaje i odbiera asysta. Ale jak ma to robić, jeśli musi wstać, aby pobrać materiały? Albo sięgnąć do odsuniętej od niej konsoli, wchodząc tym samym w pole ruchów lekarza? Czy jest w stanie w tym samym czasie podać i odebrać instrumenty rotacyjne, jeśli pejcze wymuszają przejście momentu „kliknięcia”?

Praca na cztery ręce w takiej sytuacji też nie jest rozwiązaniem, bo nadal jest ograniczana przez układ gabinetu. I nie mam na myśli tego, że gabinety bywają nieprzystosowane do pracy na cztery ręce – bywają nieprzystosowane do pracy per se.

Jak szukać rozwiązań? Najpierw znajdźmy funkcję.

Forma podąża za funkcją - to słynne zdanie, które stało się mottem Bauhausu – najważniejszej szkoły projektowania w historii. Projekt danego rozwiązania ma przede wszystkim realizować jego funkcję, a forma ma być jej podporządkowana. Tylko tak możemy osiągnąć skuteczne rozwiązania.

Jak w skrócie przebiega taki proces? Na przykład  asysta ma zastąpić lekarzowi konieczność sięgania po narzędzia i szukania materiałów. Ma sprawić, że nie odrywa on wzroku od pacjenta i nie zmienia pozycji ciała. Dlatego sama powinna podawać wszystko. W takim razie, w czasie procedury nie powinna wstawać od unitu. W związku z tym nie powinna mieć po co wstawać. A to znaczy, że wszystko co potrzebne powinno być w zasięgu jej ręki. Prosty ciąg myślowy obrazuje nam jaki ostateczny stan musimy spełnić, żeby asysta mogła wykonywać swoją funkcję. Czyli innymi słowy, jaką formę musimy nadać gabinetowi, żeby funkcja była realizowana. Ale wcześniej musimy ją zdefiniować i określić z jakimi przeszkodami się mierzy.

W taki właśnie sposób omówię kolejne zagadnienia w tej serii artykułów. Omówię problemy m.in. z zakresu podręcznej przestrzeni roboczej, przechowywania i magazynowania jak i ciągów komunikacyjnych w klinice. Zaczynając od zauważonych problemów i zdefiniowania potrzebnej funkcji, a na proponowanym rozwiązaniu kończąc.

W kolejnym odcinku zmierzę się z bolączkami asystorów jezdnych. Zapraszam!

 

 


 

 

.
następny artykuł