Obrazami śpiewa mózg

Obrazami śpiewa mózg
MS 2021; 9: 96-97.


Adam Zyśk 
Lekarz dentysta stawiający jakość przed ilością. „Szkiełko i oko silniej mówi do niego niż czucie i wiara”, dlatego nie rozstaje się z lupami czy mikroskopem, a Mickiewicza woli zamienić na dobry kryminał Krajewskiego. W pracy zajmuje się głównie endodoncją, stomatologią zachowawczą i protetyką. W jego żyłach płynie rock and roll, choć ma w sobie dużo więcej pokory od rockowego muzyka. Lubi podróżować, eksperymentować w kuchni i czasem się powygłupiać.
To, że jakoś tak wyszło i jesteśmy jako gatunek ludzki „wzrokowcami”, ustaliliśmy już wspólnie jakiś czas temu. W sensie ja ustaliłem, a państwo nie wnieśli sprzeciwu, więc przyklepane. W skrócie: lubimy ładne, lubimy symetrię, a niektóre obrazy być może nawet chcielibyśmy wymazać z pamięci. Ale jak mówią najstarsi górale: „Co się roz zobacyło, to się juz nie łodzobacy! Hej!”.
 
Czasem jednak dwoje oczu to za mało... może by tak otworzyć pacjentowi trzecie oko? To takie oko, tylko że przez ucho. Uprzedzam pytanie, felietony piszę na trzeźwo. A jeśli nawet nie, to zawsze ktoś w redakcji te literówki po mnie poprawi. Do brzegu więc! Nie będzie o tarocie, pasjansach ani szklanych kulach. Mowa o oczach wyobraźni. A więc może nawet rozchodzi się tutaj o dodatkową oczu parę i o to, co pacjent jest nią w stanie dostrzec, kiedy jego kosteczki słuchowe będą drgać w rytm naszych strun głosowych.
 
Proste ćwiczenie, klasyka gatunku. Gdy usłyszymy: „Nie myśl o różowym słoniu”, najpierw ujrzymy oczyma wyobraźni różowego słonia, a potem będziemy starali się go „odzobaczyć”. U każdego ten słoń będzie inny, ale zawsze będzie to różowy słoń. Nie polecam wspominać na wizycie stomatologicznej o kwaśnej cytrynie, gdyż samo skojarzenie tego smaku może wywołać u pacjenta niemały ślinotok. Udowodnił to rosyjski noblista Pawłow, który potrafił wywołać taką samą reakcję u psów przy pomocy dźwięku dzwonka, który zawsze poprzedzał porę karmienia.
 
Doszedłem do wniosku, że to fantastyczne, jak wiele wartościowych treści możemy w ten sposób „wkładać” w odpowiedzi na zadawane pytania. Trzeba je po prostu czasem ubrać w barwne metafory lub analogie. Barwne niczym koszulki waszych dzieci po zajęciach plastycznych w przedszkolu. Metafory powinny być tak barwne, że nawet Zygmunt Chajzer miałby problem, żeby je wyprać. A wtedy dodatkowa para oczu będzie nas lepiej słuchać.
 
Posługując się tym narzędziem, powinniśmy odwoływać się do rzeczy i sytuacji znanych pacjentowi lepiej niż kanony sztuki stomatologicznej, czyli coś z czym styka się on na co dzień. Większość moich pacjentów ma prawo jazdy, często więc sięgam po repertuar analogii motoryzacyjnych, odpowiadając na nurtujące ich pytania z kategorii tych dentystycznych.
 
Ile kosztuje korona?
„A ile kosztuje samochód? No właśnie. Jedno auto jest klasy premium i zrobi wrażenie na wielu osobach. Inne będzie proste oraz  pragmatyczne, dostosowane do naszych potrzeb. Dowiezie nas do celu, przywieziemy nim zakupy i będzie w miarę ładne, ale nadal to klasa średnia”. Z tego punktu łatwiej jest wyjść do dyskusji o różnicach między koronami czy też ogólnie pracami protetycznymi oraz różnicami w cenie. I przede wszystkim do rozmowy o oczekiwaniach pacjenta, bo tu jakiś kompromis między „chcę” a „mogę” musi być wypracowany ku obopólnemu zadowoleniu.
 
A ile wytrzyma taka praca?
„Jeśli obieca mi pani, że będzie ją trzymać na półce, to daję dożywotnią gwarancję. No właśnie, nie będzie. Wszystko zależy od tego, jak będziemy jej używać. Załóżmy, takie Ferrari, nie jest przystosowane do jazdy po bezdrożach. Próba takiej jazdy może się skończyć różnie, ale skutki raczej damy radę przewidzieć. Nagryzanie długopisów, skubanie pestek i inne parafunkcje również nie przedłużą życia wypełnień, licówek czy koron. Zresztą proszę pamiętać, że nawet jak mamy auto terenowe, ale po wyprawach offroadowych nie będziemy go myli, to rdza dobierze się do niego prędzej niż później. I podobnie jest z zębami i próchnicą”.
 
Ile jest gwarancji na taką pracę?
„Proszę pana, proszę pokazać mi onkologa, który daje pacjentowi gwarancję, że go skutecznie wyleczy. Medycyna to nie mechanika pojazdowa, gdzie możemy wymienić uszkodzoną część. Ja mogę jedynie stanąć na rzęsach i zaklaskać uszami, żeby doprowadzić leczenie z sukcesem do końca. (Czy to wystarczająco barwna metafora dla „dam z siebie wszystko?”). Ale nie mogę tego panu zagwarantować. A wcześniej powiem panu, że rokowanie według mojej najlepszej wiedzy oraz doświadczenia jest dobre albo i niekoniecznie, abyśmy mogli wspólnie podjąć decyzję co dalej”.
 
Która szczoteczka/pasta najlepsza?
Jak już uda mi się rozluźnić automatycznie zaciskające się na dźwięk tego pytania żwacze odpowiadam, mniej więcej tak: „Wie pani, to jest tak jak z kierowcami. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, to i »cieniasem« osiągnie świetny czas na odcinku specjalnym. Jeśli ktoś kiepsko jeździ, to i najlepsze auto za niego do celu nie dojedzie”. I w ten sposób delikatnie uświadamiamy pacjentowi, że ważniejsza od samej szczoteczki czy pasty jest jednak technika ich użycia i na to kładziemy nacisk.
 
Odpowiedzi takie są z pewnością wymowne i nie można im zarzucić, że są wymijające. Warto znaleźć z pacjentem wspólny język, punkt zaczepienia, dzięki któremu i ty, i pacjent, będziecie czuć się swobodnie. Nie musi być to motoryzacja. Może to być cokolwiek. Wędkarstwo, ogrodnictwo albo – strzelam – strzelectwo sportowe, co ostatnio przydarzyło mi się na wizycie. Jeśli tylko mamy o temacie zielone pojęcie, to nadal możemy użyć barwnych analogii. „Kaliber pocisku 5,56 mm i kaliber 7,62 mm potrafią być równie zabójcze, jeśli są odpowiednio użyte. Tak samo jak ze szczoteczką czy pastą. Technika szczotkowania, czyli umiejętność posługiwania się »bronią«, będzie tu kluczowa".
 
Dobrze jest potrzymać w ten sposób wodze wyobraźni pacjenta w służbie skutecznej komunikacji. W końcu to nadawca komunikatu, w tym wypadku lekarz, jest odpowiedzialny za takie jego sformułowanie, by był przejrzysty dla odbiorcy. Odwołujmy się więc do rzeczy, które pacjent może sobie łatwiej zwizualizować. A teraz gaz do dechy i jazda próbna w gabinecie!