Pociąg osobow/ościow/y

Pociąg osobow/ościow/y
MS 2021; 7/8: 101-103.


Adam Zyśk 
Lekarz dentysta stawiający jakość przed ilością. „Szkiełko i oko silniej mówi do niego niż czucie i wiara”, dlatego nie rozstaje się z lupami czy mikroskopem, a Mickiewicza woli zamienić na dobry kryminał Krajewskiego. W pracy zajmuje się głównie endodoncją, stomatologią zachowawczą i protetyką. W jego żyłach płynie rock and roll, choć ma w sobie dużo więcej pokory od rockowego muzyka. Lubi podróżować, eksperymentować w kuchni i czasem się powygłupiać.

Jeśli porównać gabinet do peronu kolejowego, a wizyty pacjentów do podróży za jeden uśmiech (lub w kierunku uśmiechu), to można powiedzieć, że mamy całkiem sprawnie funkcjonujący zakład komunikacji. Opóźnienia zdarzają się może rzadziej niż w PKP, ale za to komunikacja z pacjentem dość często szwankuje.

Dlaczego? Dlatego, że wypracowane strategie postępowań, nasze przyzwyczajenia nie pasują do wszystkich osobowości (i osobliwości), z jakimi zetkniemy się na fotelu dentystycznym. Zróbmy zatem szybki przegląd kalejdoskopu charakterów i temperamentów.

A więc zapraszam na podróż. Znowu. Tym razem nie w czasie, ale do waszych gabinetów. Jesteście już po pracy? To nic, skoro trzymacie pismo branżowe w dłoni, ciągle jesteście wystarczająco blisko. Ale najpierw przymrużmy oko, bo to wesoły pociąg jest.

UWAGA! Jeśli nie przymrużyłeś odpowiednio oka, NIE CZYTAJ DALEJ. Poniższy tekst nie ma na celu urażenia kogokolwiek, a jedynie ukazanie, jak pięknie ludzie różnią się od siebie, a my dentyści ze swoimi temperamentami musimy lawirować pomiędzy szykanami.

W swojej zawodowej podróży spotykam najczęściej następujące typy pasażerów:
  • Maruda - znacie na pewno takich pacjentów, którzy zapytanio samopoczucie sprawiają, że żałujecie właśnie zadanego pytania. Ludzie potrzebują się czasem wygadać, bo są w życiu różne momenty... Ale są i tacy, którzy chętnie będą obciążać was swoimi problemami. Jeśli zostaną w waszym pociągu na dłużej wykażcie się empatią i zrozumieniem, ale nie dajcie sobie wejść na głowę.
  • Demotywator - kiedy napracowałeś się, uformowałeś piękne guzki i bruzdy, kiedy jesteś naprawdę zadowolony z efektów chciałbyś, żeby pacjent poświęcił twojej pracy choć chwilę uwagi. Wręczasz mu lustro, a on odkłada je ze słowami: „Panie, ja to się tam nie znam, co ja tu będę oglądał”. Witki opadają.
  • Nauczyciel - ten typ pacjenta to zazwyczaj płeć piękna jak wynika z moich obserwacji. Mówi o swojej diagnozie i zna już sposób leczenia, krok po kroku. Jeśli przedstawisz swoją wersję, będzie z nią polemizować. Najczęściej z zawodu faktycznie nauczycielka.
  • Pielgrzym - nie ufa żadnemu napotkanemu wcześniej dentyście, o czym wspomina na wejściu, czym oczywiście nie wzbudza naszego zaufania. Możliwe, że pojawia się u nas pierwszy raz i nigdy więcej go nie zobaczymy. Wybiera tego dentystę, który znajdzie mniej ubytków, bo ten, który znalazł więcej, na pewno jest nieuczciwy.
  • Pacjent kreatywny - przychodzi do Ciebie akurat wtedy, kiedy myślisz, że widziałeś już wszystko. Przychodzi z zębem otwartym wiertłem założonym na wkrętarkę, zespawaną protezą szkieletową tworzącą niechcący ogniwo galwaniczne lub zębami sklejonymi Poxipolem, „bo się chwiały”. (Te historie wydarzyły się naprawdę).
  • Pacjent słyszący wybiórczo - to pacjent, który nie słyszy jedynie niektórych uwag. Zazwyczaj twoich zaleceń higienicznych i powtarza jak mantrę, że przecież myje zęby. Gdy chcesz zrobić instruktaż higieny, obrusza się, przecież wie jak obsługiwać szczotkę do zębów. Dopiero wybarwienie płytki nazębnej otwiera mu szerzej oczy i uszy.
  • Pacjent po ślubach milczenia - nie spodziewajmy się, że pacjent w trakcie opracowywania ubytku klasy drugiej będzie z entuzjazmem odpowiadał na nasze pytania o jego ostatni urlop. Ale są ludzie, którzy nie odpowiadają na nasze pytania w ogóle, nawet tyknięciem brewki czy klasycznym „y‑hy!”. Już sam wtedy nie wiem, czy to pacjent mi nie odpowiada, czy to jednak ja jemu. Czasem chyba to drugie, tacy rzadko wracają.
  • Tumisie i Bojatylki - pojawiają się znikąd, najczęściej ułamek sekundy po wyjściu pacjenta z gabinetu. Zazwyczaj najpierw w drzwiach widać głowę, a następnie stopę między drzwiami i framugą (zabezpieczenie anty‑wygnaniowe). Tyłek wchodzi ostatni i jegomość od razu przechodzi do ofensywy: „Panie doktorze, bo TU MI SIĘ... (...)” lub „Panie doktorze, BO JA TYLKO... (...)”. Gatunek wysoce ekspansywny, chętnie anektuje czyjeś miejsce w kolejce. Jeśli masz kłopoty z asertywnością, nie wrócisz wcześniej na kolację.
  • Panda - po skończonym zabiegu nienachalnie prosi „Pan da jakiś rabacik, dla stałego klienta...”. A gdy słowo klient otwiera niechcący scyzoryk w Twoich spodniach, ściskasz mu rękę na pożegnanie z dziurą w portkach. Dziurą od scyzoryka, bez rabaciku oczywiście.
  • Badacz - ten typ pacjenta – pasażera to jeden z moich ulubionych. Lubi wiedzieć, więc pyta, ja lubię gadać, więc odpowiadam. I tak nam strzela godzinka na pogawędce, więc konkretną robotę musimy przełożyć na inny termin.
  • Niewinny - to klasyka gatunku, wszyscy spotkaliśmy tego pacjenta. Za stan swojego uzębienia obwinia słabe geny po tacie, twardą wodę, ciążę oraz pandemię. Rozumiem ten mechanizm psychologiczny, łatwiej żyć bez poczucia winy.
  • Narcyz  - wraz ze znaczącą poprawą stanu uzębienia wzrastają niebotycznie jego wymagania estetyczne. Płaci, więc wymaga zębów w kolorze B1. Nie przekonasz go, że ich nie potrzebuje. Po ich wykonaniu, zaakceptowaniu i oddaniu przez 2 godziny w domu w lustrze kontempluje swój wygląd. Zgłasza uwagi na następnej wizycie, a gdy dowiaduje się, że po oddaniu gotowych prac zazwyczaj jest nieco za późno na poprawki, zamienia się w pacjenta Marudę.
  • Protestant - kontestuje wszystko po drodze od podawania swoich dokładnych danych, wypełniania dokładnej ankiety medycznej po sposób leczenia poprzednich lekarzy. Czerwona lampka ostrzegawcza miga intensywnie. Po przebyciu wyboistej drogi do założenia dokumentacji medycznej dla kurażu psychicznego polecam stwierdzenie braku stanu zagrożenia życia lub zdrowia i oddelegowanie gdzie bądź.
  • Wierzący - mimo najlepszych starań i pewnej dozy delikatności co chwila wzdycha: „O Jezu!” lub „Matko Święta!”. W zasadzie nie dotyczy to duchownych, choć niektórzy faktycznie boją się dentysty bardziej niż ognia piekielnego.

Większość z nas, jak się okazuje, spotyka w swojej zawodowej podróży podobnych ludzi. Niektórzy dojadą z nami do stacji końcowej, inni wybiorą przesiadkę. Każda droga jest odmienna, każda ciekawa i każda prowadzi do innego miejsca. Nasi pasażerowie odjadą kiedyś w siną dal, zostawiając nas, maszynistów, z potężnym bagażem doświadczeń.

Pociąg osobowy do stacji Piękny Uśmiech odjedzie z toru czwartego przy peronie drugim.