"Wypijmy za błędy..."

MS 2022; 3: 88-89.


Adam Zyśk 
Lekarz dentysta stawiający jakość przed ilością. „Szkiełko i oko silniej mówi do niego niż czucie i wiara”, dlatego nie rozstaje się z lupami czy mikroskopem, a Mickiewicza woli zamienić na dobry kryminał Krajewskiego. W pracy zajmuje się głównie endodoncją, stomatologią zachowawczą i protetyką. W jego żyłach płynie rock and roll, choć ma w sobie dużo więcej pokory od rockowego muzyka. Lubi podróżować, eksperymentować w kuchni i czasem się powygłupiać.
„Niech wyjdą na dobre...” – tak śpiewał Ryszard Rynkowski w znanym przeboju. No właśnie, ale czy jest aby co świętować? I jak błąd może „wyjść na dobre”? „To zależy”, powiedziałaby zapewne moja znajomapsycholog, i miałaby rację!

Wyjdźmy może od definicji błędu jako „niewłaściwego posunięcia”. Skąd wiadomo, że dane posunięcie było niewłaściwe? Myślę, że ma to miejsce wtedy, kiedy efekty rozmijają się z naszymi oczekiwaniami. W naszej branży handlarzy czasem (kupujemy danemu zębowi trochę czasu w jamie ustnej) efektem błędu będzie niepowodzenie leczenia lub powikłanie i dowiemy się o tym stosunkowo szybko.

Jako „zabiegowcy” jesteśmy stale narażeni na ryzyko popełnienia błędu, czy to w diagnostyce, czy też terapii. Kiedy efektem naszego błędu są powikłania, płacimy za to nie tylko swoim samopoczuciem, ale przede wszystkim dobrostanem naszego pacjenta (który podświadomie wypiera możliwość ich wystąpienia, oddając się w możliwie najlepsze ręce).

Kiedy już się to jednak przydarzy, często podcina nam skrzydła. Czujemy smutek, przygnębienie, czasem złość. Chwieje się w posadach poczucie naszej wartości, maleje wiara we własne umiejętności. Taki prztyczek w nos, który uczy pokory. Znacie to uczucie?

No więc, co tu świętować, Panie Ryszardzie? Otóż okazuje się, że jest co świętować, jeśli z danej sytuacji płynie dla nas jakaś nauka. Każdy nasz błąd, każda pomyłka niosąca ze sobą emocjonalny ładunek to bardzo wartościowa lekcja na przyszłość... jeśli tylko zechcemy z niej skorzystać.

Kiedy mózg pójdzie ścieżką na skróty, negatywne skojarzenia związane z daną sytuacją mogą nas zachęcić do jej unikania w przyszłości. To bardzo ciekawy mechanizm psychologiczny, przetrwały prawdopodobnie z czasów, kiedy jeszcze obok „homo” nie było „sapiens”, a wyrobione odruchy były kwestią przetrwania. To tak zwane wzmocnienie negatywne. W przełożeniu na nasze realia – jeśli dany zabieg kojarzymy z niepowodzeniami lub powikłaniami, to będziemy starać się go po prostu nie wykonywać, żeby uniknąć przykrych doświadczeń.

To brzmi trochę jak pójście na łatwiznę i bezrefleksyjne wyciągnięcie białej flagi. A przecież nie możemy zrezygnować w pracy dentysty ze wszystkiego, o co się potknęliśmy, bo musielibyśmy ograniczyć się chyba jedynie do fluoryzacji… Następnym razem powinniśmy po prostu... uważniej stawiać stopy.

Aby z błędu uczynić wartość na przyszłość, musimy przede wszystkim się do niego przyznać, musimy przełknąć gorycz porażki, schować dumę do kieszeni, nauczyć się analizować swoje posunięcia i rozmawiać o swoich błędach.

Detektywistyczna robota, by ustalić, co się właściwie wydarzyło, nie jest po to, żeby mieć gotową odpowiedź, gdyby akurat zadzwonił Zenon Martyniuk i zapytał: „Jak do tego doszło...?”. Analiza błędu jest po to, żeby ustalić jego przyczyny, a następnie wyeliminować je z naszej praktyki. To nie jest miła robota, to praca u podstaw. A kiedy już przeanalizujemy, co poszło nie tak…

Zbierzmy się na odwagę do ponownego działania! Nie będzie to łatwe. Ale po przepracowaniu złych emocji związanych z poprzednimi doświadczeniami w końcu ponownie staniemy na linii startu. A gdy dotrzemy do mety bezpiecznie, duma wypełni nas po brzegi. To mechanizm tak zwanego wzmocnienia pozytywnego, mający za zadanie zwiększać prawdopodobieństwo występowania zdarzeń potencjalnie korzystnych dla organizmu. Może więc jednak warto próbować? Michael Jordan powiedział: „Jestem w stanie zaakceptować porażkę, ale nie jestem w stanie zaakceptować braku próby”. Coś w tym jest.

Im prędzej uzmysłowimy sobie, że perfekcja nie istnieje i damy sobie pewną przestrzeń na popełnianie błędów, tym lepiej. Zacznijmy błędy traktować instrumentalnie, jako narzędzia do samodoskonalenia. Błędy to potknięcia, dzięki którym idziemy do przodu!

Errare humanum est! Wypijmy za błędy!