Anatomia (nie)prawidłowa dentysty

Anatomia (nie)prawidłowa dentysty
MS 2021; 12: 98-99.


Adam Zyśk 
Lekarz dentysta stawiający jakość przed ilością. „Szkiełko i oko silniej mówi do niego niż czucie i wiara”, dlatego nie rozstaje się z lupami czy mikroskopem, a Mickiewicza woli zamienić na dobry kryminał Krajewskiego. W pracy zajmuje się głównie endodoncją, stomatologią zachowawczą i protetyką. W jego żyłach płynie rock and roll, choć ma w sobie dużo więcej pokory od rockowego muzyka. Lubi podróżować, eksperymentować w kuchni i czasem się powygłupiać.
Zazwyczaj to dentysta dzierży w ręce przedmioty o niepokojących nazwach i jeszcze straszniejszym wyglądzie. Czas na mały rewanż. Weźmy ostre słownictwo, dokonajmy cięcia i przekonajmy się, z czego składa się dentysta? Taka autopsja, tylko in vivo.Może nie będzie bolało? Panie profesorze Bochenku,proszę się nie przewracać w grobie. Dzięki.

Z zewnątrz dentysta jest obleczony w powłoki skórne, nic specjalnego, zdawać by się mogło. Ale to pierwsza warstwa ochronna, pierwszy bastion tak zwanej zdystansowanej troski, czyli idealnego połączenia współczucia z dystansem emocjonalnym. Im „grubsza skóra”, tym większy dystans. Tak jak wszędzie, zaleca się umiar.

Zdystansowana troska to cecha nabyta środowiskowa większości dentystów, tym wyraźniejsza, im dłuższy staż pracy. Może być czasem niewykształcona, co powoduje, że lekarz daje pacjentom sobie „wejść na głowę”. Kiedy jest zdegenerowana, zamiast współczucia pojawia się niechęć, a nawet pogarda. Sam nie wiem, co gorsze. Pierwsze prowadzi do wypalenia, a drugie to już wypalenie w pełnej krasie.

Zajrzyjmy teraz do klatki piersiowej. Jest jeden istotny szczegół, który może różnić stomatologa od zwykłego śmiertelnika. Dentysta często nie ma serca. Nie, żeby zaraz był bezduszny, sadysta jakiś... Co to... to nie! On nie ma serca, bo po prostu całe swoje serce zazwyczaj wkłada w robotę.

Czas na trepanację... czaszki. Nie, nie, nie... Nie twarzoczaszki, nie jestesmy przecież w pracy. Zajrzyjmy do mózgoczaszki, właśnie tak. Pod oponami mózgowymi (zmieniliście już na zimowe?), tuż za trzecim zakrętem w lewej półkuli znajduje się... ośrodek pytań i wątpliwości.

Ośrodek ten jest jednym z dominujących dla gatunku ludzkiego, szczególnie wydatny u stomatologów. (Czasem mam wrażenie, że to jedyny ośrodek w moim mózgu!). Prawidłowo wykształcony czuwa nad procesem kształcenia zawodowego oraz wszelakimi diagnostyczno‑detektywistycznymi dywagacjami przy fotelu. Połączony jest szerokim pasmem neuronów z ośrodkiem empatii. Wielkość tego z kolei jest odwrotnie proporcjonalna do grubości skóry.

Ośrodek odpowiedzi jest zawsze dużo mniejszy od ośrodka pytań i wątpliwości. W szczególności, że w ustach pacjentów pytania potrafią się mnożyć, a nawet potęgować. Wyższa matematyka!

Kora wzrokowa jest bardzo wydatna, gdyż dentyści są szczególnie wyczuleni na piękno. To również dlatego, że zęby są małe i trzeba się dokładnie przyglądać. Znajduje się tam również „tooth radar”, który każe dentystom patrzeć na zęby nawet na piątkowym balecie czy sobotniej randce. Nie da się go niestety wyłączyć, chyba że mocnym uderzeniem w potylicę. (Można przypadkowo wyłączyć wszelkie inne systemy w rdzeniu przedłużonym, dlatego ta metoda nie jest polecana). Skrzyżowanie nerwu wzrokowego u stomatologa przybiera postać skrzyżowania o ruchu okrężnym od patrzenia na zęby „na okrągło”.

Nieco doprzednio od tego ośrodka, w płatach skroniowych, znajdują się skupiska neuronów odpowiedzialnych za rozpoznawanie mowy bełkotliwej. Jest to możliwe dzięki dodatkowej kosteczce słuchowej, tak zwanemu „dekoderowi”. Komunikaty werbalne pacjenta stają się więc zrozumiałe i zamiast: „fy moh wo foety?” słychać już wyraźnie: „czy mogę do toalety?”. Podobno dentyści na emeryturze dorabiają sobie w prokuraturze, gdy trzeba „na cito” przesłuchać jakiegoś świadka po „kilku głębszych”.

Centrum frustracji i bezgłośnej mowy uruchamia się wtedy, kiedy do końca wizyty pozostało 7 minut i wciąż nie udaje się dopasować matrycy do wypełnianego ubytku. Gdyby nie to, że dentysta ma na twarzy maseczkę (brak możliwości czytania z ruchu warg) i wyłączony systemowo dźwięk, pacjent mógłby uznać go za obdarzonego zespołem Tourette’a frustrata.

Uf. Głowa z głowy, jedziemy dalej. Bardzo istotne dla dentysty są również kończyny. Ręce, które leczą. Nogami się chyba nie da, co nie? Dość istotnym szczegółem anatomicznym dłoni każdego dentysty jest taki mały palec, z którego można czerpać wyssane z palca bzdury (jak te powyżej). Dzięki temu można skutecznie „zagadać” stres pacjenta...

A w moim przypadku wszystko po to, żeby umilać Państwu czas przy kawce „między pacjentami” w pokoju socjalnym!

Dziękuję za Państwa cierpliwość w tym roku i życzę jej jeszcze więcej w nadchodzącym, albowiem nie napisałem jeszcze ostatniego słowa. Ot co!