Drogi Doktorze Andrzeju,
Chciałbym wyrazić Panu uznanie za tak harmonijne godzenie obu wspaniałych dziedzin, jakimi są medycyna i sztuka. Bardzo Panu dziękuję za mój portret, który otrzymałem podczas uroczystości w Jachrance. Pierwszy mój portret został namalowany w Szczecinie, przed dziesięcioma laty, z okazji jubileuszu mojego rektorowania w naszej uczelni. Wykonany przez Pana jest mi bliższy, bo cieplejszy. Był dla mnie ogromną niespodzianką, bo namalował go Pan z pamięci. Dziękuję za tę piękną pamiątkę, Panie Doktorze Andrzeju
Prof. dr hab. Zbigniew Jańczuk
A teraz – czas na wypowiedź doktora Andrzeja Petrajtisa.
W chwili wyboru zawodu miałem poważny dylemat: Gdzie się skierować? Na uczelnię artystyczną, na którą miałem już zapewniony wstęp, czy na studia medyczne, gdzie musiałem najpierw zdać egzamin. Wybrałem to drugie. Nauka anatomii sprawiała mi dodatkową przyjemność, bo nie musiałem, jak Michał Anioł potajemnie i w nocy dokonywać sekcji zwłok, by zobaczyć, jak jesteśmy zbudowani. Mogłem do woli rysować szczegóły anatomiczne. Przerysowałem chyba pół atlasu Sinielnikowa. Zostałem dentystą i to zupełnie świadomie. W końcu modelowanie zębów, to nic innego jak rzeźba. W ten sposób zaczęły się „zazębiać” – moje hobby malarstwo – z przyszłym zawodem.
Studia ukończyłem w Warszawie w roku 1981. Od 12 lat praktykuję wyłącznie prywatnie. Jestem członkiem Stowarzyszenia Polskich Lekarzy Stomatologów, niemal od poczatku jego powstania. Przez kilka kadencji byłem członkiem zarządu SPLS.
Interesuje mnie wiele rzeczy. Najbardziej – poza malarswtem, oczywiście – żeglarstwo (byłem komandorem jachtklubu na uczelni), podróże, sztuki walki, których techniki poznaję od dwóch lat. Maluje dużo kopii wielkich mistrzów, bo to uczy pokory. Przy okazji poznaję ich techniki i warsztat.
Liczne odniesienia do malarstwa znajduję w pracy z pacjentem. Każdy portret jest inny i każdy pacjent też. Uczę się na wielu kursach i sympozjach, rozmawiam o pracy z kolegami. Im więcej się uczę, tym więcej mam wątpliwości i pokory.
Każde dzieło malarskie ma swój charakter – kolor, tonację, proporcję, harmonię i wszystkie te czynniki stanowią o jego wartości. Każda praca z pacjentem stanowi podobne wyzwanie. Obiorca, krytyk i nabywca mojej pracy siedzi cały czas naprzeciw mnie. Jest to o wiele trudniejsze niż samotne malowanie w pracowni. Ale to też jest SZTUKA.
Cieszę się, że pacjenci lubią moje obrazy, ozdabiające moją praktykę. Miewam też okazję zapoznać się z opiniami krytyka sztuki, malarza lub innego artysty. Miałem różne fascynacje malarskie jednak zawsze dominującym tematem był i jest portret. Lubię Rembrandta, Vermeera, Repina. Kilka dni temu zmarł Jerzy Duda-Gracz, którego cenię najbardziej ze współczesnych malarzy polskich.
Chciałbym mieć więcej czasu na wszystko. Praca zawodowa pochłania go najwięcej. Mam kochającą rodzinę, piękny zawód, liczne zainteresowania, tylko czas biegnie coraz szybciej. Dlatego chcę go wykorzystać jak najlepiej.