Wokół Amboseli znajdują się tereny uprawne, które Masajowie dzielą z dzikimi zwierzętami. Ten afrykański „lud wybrany” zamieszkuje krainę wokół masywu Kilimandżaro, na pograniczu kenijsko-tanzańskim, gdzie nawodnione pastwiska są doskonałym źródłem pożywienia dla ich bydła. Życie tego najbardziej znanego ludu Afryki toczy się bowiem wokół bydła. Na co dzień mają świeże mleko, a od czasu do czasu bydło jest też źródłem mięsa i skór. Bydło to fundament masajskiej tożsamości i stylu życia, podobnie jak szacunek dla starszych, jaskrawe stroje czy też poligamia. Każdy Masaj ma tyle domów, ile żon – nieraz kilkanaście. Liczba wybranek jest ograniczona jedynie jego sytuacją materialną, każdą bowiem kobietę, którą chce poślubić, musi najpierw wykupić od jej rodziców. Oczywiście zapłatą jest bydło, dlatego nie tylko liczba dzieci, ale przede wszystkim liczebność posiadanego stada są miarą bogactwa wśród Masajów. Według ich wierzeń całe bydło na świecie dostali w darze od Boga, dlatego coraz rzadziej stosowana praktyka kradzieży bydła innych plemion jest już tylko odbieraniem własności. Masaj wraz żonami oraz dziećmi, a także jego młodsi bracia i siostry, a często również rodzice żyją w jednej wiosce. Taka kilkudziesięcioosobowa społeczność mieszka w kilku, kilkunastu domkach. Każda wioska wygląda podobnie. Jest w kształcie koła z domkami na jego krawędzi. W środku znajduje się plac, na który co wieczór spędza się z pastwisk bydło, owce i kozy; całość jest ogrodzona ponaddwumetrowym kolczastym płotem z akacji, chroniącym przed dzikimi zwierzętami. Główne decyzje w szczepie podejmuje najstarszy mężczyzna. Masajowie mają silne poczucie wspólnoty, dzięki czemu świetnie sobie radzą w działaniach zespołowych. Ciekawostką jest również, że nie uznają pochówku zmarłych – zwłoki pozostawiają padlinożercom. Choć z natury Masajowie nie chcą korzystać ze zdobyczy cywilizacji, pielęgnując dawny sposób życia, to daje się zauważyć, że powoli się przełamują. Obecnie coraz częściej przenoszą się do miast, uczą się w miejskich szkołach i nie noszą już charakterystycznych strojów. Znajdują zatrudnienie w handlu, gastronomii i turystyce, a przede wszystkim jako strażnicy i przewodnicy w parkach. Być może to już ostatni dzwonek, by zobaczyć, jak żyje ta afrykańska grupa etniczna.


Masajowie prowadzą półkoczowniczy tryb życia, dlatego mieszkają w domkach, które szybko można postawić. Budowa domu to pierwsze zadanie świeżo poślubionej żony Masaja. Do ich konstrukcji wykorzystuje się gałęzie, trawę, a także mieszaninę piasku, krowiego łajna i popiołu. Kobiety są główną siłą roboczą w ich kulturze, mężczyźni zajmują się głównie wypasaniem bydła i polowaniami.

Mężczyźni uwielbiają też stać oparci na swoich pasterskich kijach, służących również do obrony przed dzikimi zwierzętami – jest to swego rodzaju znak rozpoznawczy każdego Masaja. Także ich jaskrawe, czerwono-niebieskie stroje pierwotnie miały za zadanie odstraszać zwierzynę.

W wieku 12-15 lat młodzi chłopcy stają się moranami (młodymi wojownikami). Noszą wtedy długie włosy splecione w warkoczyki, które nacierają łojem zwierzęcym i czasami barwią ochrą. Przez kolejne 15 lat obowiązkiem morana jest pilnowanie bydła i ochrona rodziny przed wrogami. W wieku ok. 30 lat przejdą kolejny obrzęd, po którym będą mieli prawo się ożenić.

Konieczne należy zobaczyć tradycyjny masajski taniec, a nawet wziąć w nim udział; podczas niego przeważnie dwóch uczestników występuje z szeregu i naprężeni jak struna wykonują imponujące podskoki, nie uginając przy tym kolan.

Obecnie wielu Masajów porzuciło tradycyjne zajęcia i zajmuje się sprzedażą pamiątek, produktów rolnych i tradycyjnych medykamentów.

Na nasze powitanie na głównym placu wioski zebrały się dzieci. Turyści zwykle w podziękowaniu obdarowują je upominkami (przybory szkolne, zeszyty, słowniki), które przyjmują z ujmującą wdzięcznością.
Terytorium Kenii przecina też największe na świecie, prehistoryczne zapadlisko skorupy ziemskiej – Wielkie Rowy Afrykańskie. To ogromna, rozgrzana słońcem dolina, na której dnie błyszczy sznur jezior. Zjawiska pęknięć tektonicznych zachodziły głównie na dnie oceanów, lecz to jedyne znajduje się na powierzchni. Wielkie Rowy mierzą 8700 km, a więc prawie ¼ obwodu kuli ziemskiej i przebiega od Jordanii, poprzez Morze Czerwone, wzdłuż prawie całej Afryki aż do Mozambiku. W kenijskiej dolinie Wielkiego Rowu znajduje się system siedmiu bezodpływowych bardzo płytkich jezior. Woda spływająca z okolicznych zboczy bardzo szybko w nich paruje, pozostawiając sole mineralne. Głębokość zbiorników nie powiększa się, w przeciwieństwie do zasolenia, które ciągle wzrasta, powodując, że znajdująca się w nich woda nie nadaje się do picia. Przy jednym z tych jezior – okresowym jeziorze Nakuru, utworzono Park Narodowy, a jednocześnie ustanowiono ten obszar ptasim rezerwatem. W takich słonych i alkalicznych wodach żyją bowiem niebieskozielone algi oraz plankton, które stały się przysmakiem flamingów. Bywają więc okresy, kiedy do jeziora Nakuru przybywają miliony tych ptaków tworząc niepowtarzalny różowy dywan. Oszacowano, że w różnym czasie żyje tu około 500 gatunków ptaków. Bywają też takie okresy, kiedy jezioro całkowicie wysycha, a nad obszarem unoszą się tumany białego solnego pyłu.







Różowe flamingi są wizytówką Parku Narodowego Lake Nakuru, ale podmokłe tereny są też ulubionym miejscem wylegiwania się czarnych i białych nosorożców, hipopotamów czy bawołów. W parku żyją też zebry, antylopy, a także żyrafy i niezliczona liczba ptactwa.
Po nasyceniu się widokiem słoni w parku Amboseli oraz flamingów w Lake Nakuru pozostała jeszcze wisienka na torcie. Po kilku godzinach jazdy po kamienistych, wyboistych, a miejscami tonących w błocie polnych drogach dotarliśmy do najczęściej odwiedzanego przez miłośników safari miejsca. Jest nim najokazalszy rezerwat przyrody Kenii – Park Narodowy Masai Mara – sanktuarium zwierząt. Swą popularność zawdzięcza, między innymi, temu, że bez trudu można tu zobaczyć Wielką Piątkę Afryki. To określenie, wymyślone przez myśliwych polujących w Afryce na grubą zwierzynę, obejmuje pięć gatunków dużych ssaków uważanych za najgroźniejsze w Afryce, których sfotografowanie każdy turysta stawia sobie za punkt honoru. Do Wielkiej Piątki należą więc: słoń afrykański, nosorożec czarny, lew, bawół i lampart. Kryterium zakwalifikowania zwierząt do tej grupy nie był osiągany przez nie rozmiar, lecz stopień trudności i ryzyka związany z ich upolowaniem.

Sawanna to dom dzikich zwierząt. One mają tu wszędzie pierwszeństwo.

Wylegiwanie się w trawie to ulubione zajęcie gepardów, w przeciwieństwie do lampartów, które upodobały sobie do odpoczynku rozłożyste gałęzie drzew. Zlewają się wtedy z konarami, tak że widać tylko ich zwisające ogony.

Sawanna to dom dzikich zwierząt. One mają tu wszędzie pierwszeństwo.

Wylegiwanie się w trawie to ulubione zajęcie gepardów, w przeciwieństwie do lampartów, które upodobały sobie do odpoczynku rozłożyste gałęzie drzew. Zlewają się wtedy z konarami, tak że widać tylko ich zwisające ogony.
Rezerwat Masai Mara leży na wysokości niemal 2000 m n.p.m. i stanowi niewielką część jednego z największych na świecie ekosystemów Serengeti, którego znaczna część znajduje się już na obszarze Tanzanii. Jest to poprzecinany uskokami, równinny, choć nieco pofalowany teren. Porośnięty jest głównie trawą i tylko gdzieniegdzie widać zagajniki parasolowatych akacji i kępy ciernistych krzewów. Masai Mara jest też sceną największego na Ziemi i nie do końca wytłumaczalnego ekospektaklu – wielkiej migracji zwierząt. Każdego roku, z końcem pory deszczowej (od czerwca aż do sierpnia) tysiące roślinożernych zwierząt zbiera się w stada liczące łącznie około 2 miliony sztuk, aby wyruszyć na podbój nowych terytoriów obfitujących w świeże trawy i źródła wody. Antylopy gnu, gazele tomi i zebry pokonują wspólnie 800-kilometrowy szlak wiodący z południa Serengeti do kenijskiego rezerwatu Masai Mara. Ten dramatyczny spektakl autorstwa matki natury trwa tu już od tysięcy lat, a zwierzęta pokonują corocznie dokładnie taką samą trasę. Wędrówka rozpoczyna się dość chaotycznie. Tylko kilka zwierząt z tej ogromnej populacji wie, kiedy wyruszyć w stronę Jeziora Wiktorii. Przekazują sobie tylko znany sygnał i pozostałe antylopy gnu dołączają do nich, tworząc ogromne, równe kolumny. Najbardziej dramatyczne jest jednak przekraczanie rzek Mara, Sand i Talek. Widok tysięcy antylop gnu czy zebr przekraczających wielką wodę zapiera dech w piersiach, a zarazem budzi przerażenie, na słabsze osobniki bowiem czekają tu już wygłodniałe stada krokodyli, lwów, gepardów i hien, dla których tak ogromna liczba przemieszczających się roślinożerców stwarza doskonałą okazję do udanych łowów. Przeprawa przez rzekę odbywa się zawsze dokładnie w tym samym miejscu. Kiedy zwierzęta dotrą do celu, zastają rozległe, otwarte przestrzenie sawanny, ubogie w naturalne kryjówki. Ich beczenie i swoisty zapach przyciągają krwiożercze drapieżniki, dlatego gdy tylko zaczynają się jesienne deszcze zwierzęta wyruszają w drogę powrotną. Niestety stada są już wtedy znacznie przetrzebione, gdyż dla dużej liczby antylop i zebr podróż ta okazuje się tragiczna, ostatnia w ich życiu. Do dziś naukowcy nie potrafią do końca racjonalnie wytłumaczyć tego zjawiska, które corocznie przyciąga rzesze turystów fascynujących się oglądaniem tego przedstawienia zarówno z ziemi, jak i z powietrza. Skąd taka determinacja tych zwierząt? Co każe im uparcie gnać do przodu w tym morderczym maratonie? Te pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi. Kenijska sawanna to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie stada dzikich zwierząt biegają swobodnie, a odwiedzając je można na własne oczy poznać odwieczne prawo rządzące tymi terenami: roślinożercy żywią się roślinami, drapieżniki roślinożercami, a i padnięte zwierzęta mają swoich amatorów. Przygodą w parku Masai Mara zakończyliśmy spotkanie z dziką naturą. Przemierzyliśmy setki kilometrów od wschodniego wybrzeża Oceanu Indyjskiego w głąb Czarnego Lądu, by znaleźć się w Nairobi – stolicy kraju.


Gazele to oprócz antylop gnu i zebr główne aktorki słynnej afrykańskiej migracji zwierząt.
Na zakończenie pozostawiliśmy sobie odwiedziny w domu baronowej Karen Blixen, która „miała w Afryce farmę u stóp gór Ngong” i jest autorką jednej z najpiękniejszych książek o tym kontynencie. W „Pożegnaniu z Afryką” napisała bowiem, że "nigdy nie widziała kraju tak pięknego, że sama kontemplacja tej piękności potrafi uszczęśliwić człowieka na całe życie". Kiedyś narzekałem na stan polskich dróg, póki nie znalazłem się w Kambodży i Nepalu. Pomyślałem sobie wtedy, że gorzej już być nie może i w takim przeświadczeniu trwałem do czasu, aż znalazłem się w Kenii. Nie odważyliśmy się zatem na powrót tą samą drogą na wschodnie wybrzeże, gdzie mieliśmy zaplanowany tygodniowy odpoczynek. W Nairobi wsiedliśmy w samolot, by po godzinie znaleźć się znowu w Mombasie. Tu czekają na turystów luksusowe hotele, a przede wszystkim niespotykane gdzie indziej białe plaże, które nawet dla najbardziej wybrednego turysty są rajem. Połacie lśniącego, białego i drobniutkiego piasku łączą się błękitnymi wodami oceanu, a w czasie odpływu można śmiało wejść w głąb oceanu podziwiając pod stopami rafę koralową. W takim rajskim otoczeniu spędziliśmy kilka dni, przeglądając przy okazji tysiące wykonanych podczas safari zdjęć.




Na przedmieściach Nairobi znajduje się muzeum urządzone w dawnym domu baronowej Karen Blixen – autorki książki „Pożegnanie z Afryką”, w którym spędziła ona kilkanaście lat (1917-1931), prowadząc nieopodal plantację kawy. Wewnątrz można zobaczyć rzeczy osobiste, zdjęcia i obrazy autorki, meble i przedmioty z czasów jej pobytu oraz przedmioty i pamiątki związane z filmem i aktorami grającymi w filmie Sydneya Pollacka, który również tu kręcono. Obok posiadłości ustawiono kilka maszyn, które prawdopodobnie wykorzystywane były na farmie.
Résumé tej opowieści niechaj będzie stwierdzenie Denysa Finch Hattona – ukochanego baronowej Karen Blixen: „Nie wiem, jak to naukowo wytłumaczyć, ale w nocy widzi się w Afryce dalej niż w innych miejscach. A gwiazdy świecą tu jaśniej”. Kenia to piękny kraj.

Na południe od Mombasy rozciągają się ozdobione palmami kokosowymi malownicze białe plażę, a tuż przy nich zlokalizowane są zarówno bardzo ekskluzywne jak i skromniejsze hotele, aby każdy odwiedzający ten kraj mógł się tu czuć komfortowo. Spacerując po nich w czasie odpływu można w przejrzystych resztkach oceanicznej wody obserwować wiele gatunków kolorowych ryb i roślin.